poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział V

Rozdział V


      -Ilekroć zapytasz, otrzymasz taką samą odpowiedź. Jaki sens więc ma zadawanie tego samego pytania za każdym razem? Bo masz nadzieję, że ktoś odpowie inaczej i pobudzi w tobie rządzę krwi.

      - Więc jaka jest wasza decyzja? - spytał Skecz, który siedział jak zwykle na swoim fotelu, mając na przeciwko Anę i Ritę, od której przez cały dzień nie usłyszał żadnego słowa. Patrzyły teraz obie na niego bez żadnego wyrazu twarzy. Z takimi minami mogłyby dobrze grać w pokera. O ile grałyby dobrze. Nie przypuszczał, że tak szybko przestaną rozpaczać po tym, co stało się ostatniej nocy, lecz przez powód, dla którego dziewczyna zabiła swojego ojca, cała ta sytuacja nabrała zupełnie innego światła, toteż uznał ich zachowanie za normalne. Po niedługiej ciszy Ana odpowiedziała za siebie jak i również za swoją siostrę.
- Zgadzamy się.
Usłyszawszy te słowa, chłopak rozłożył się na fotelu i pozwolił swoim ustom na delikatny uśmiech, oznaczający w jego przypadku nie tylko zadowolenie, ale i ulgę. Napięcie, które wisiało w powietrzu przez ostatnie kilkanaście godzin teraz się całkowicie rozwiało. Wiedział, że czeka na ich całą czwórkę ciężka praca, ale nie będzie musiał się głowić nad zatajeniem wszystkiego, jeśli by odmówiły. Powinien poinformować je o konsekwencjach ich odmowy, ale jednak postanowił tego nie robić. Nie chciał ich zmuszać do niczego, dać im pełny, wolny wybór. Po jego prawej stronie, na drugim fotelu siedziała Erika. Nie chciała się, a raczej nie chciało jej się, mieszać w to wszystko przedwcześnie, więc jak dotąd tylko sprzątała i przygotowywała jedzenie. Zdarzyło jej się przyłapać na lekkim zirytowaniu wywołanym przez częste wędrówki do kuchni po kolejne porcje kanapek, zup mlecznych lub jakiegokolwiek innego jedzenia, gdyż siostrom towarzyszył straszliwy apetyt, a po godzinie, odkąd obudziła się milcząca Rita, która tylko przytakiwała, bądź kręciła głową, Ana nie krępowała się prosić o jedzenie. Teraz ona zabrała głos. Mówiła spokojnie i powoli, jakby bez większej ochoty. 
- W przyszłym tygodniu Rada was pozna i oceni. 
Po tych słowach zaczęła szczegółowo opowiadać, co będzie ich wszystkich czekać.

      Następnego dnia Erika wcześnie rano wyruszyła do swojej szkoły, a Skecz został z siostrami w domu. Chłopak czuł lekkie skrępowanie, gdyż nie wiedział za bardzo, co ma robić. Rita nie odzywała się ani słowem, zaś Ana zdecydowała się zaledwie po jednym dniu. Poza tym, wyglądało na to, że już się uspokoiła i jakby przestała przejmować tym, co sama zrobiła. Dziwiło go to, lecz cieszyło w pewnym stopniu. Przecież jako Anioł Śmierci powinna nie rozczulać się nad ludzkim życiem. Szczególnie takim, jakie wybrał jej ojciec. Kiedy przygotowywał, dziewczynom śniadanie, a było to niestandardowe śniadanie, gdyż postanowił zrobić naleśniki, ta bardziej, jeśli nie w ogóle rozmowna siostra, odwiedziła go przy jego pracy. Pomyślał, że pewnie nie chciała siedzieć w pokoju i milczeć, ewentualnie jej pomóc i to drugie przypuszczenie okazało się trafne, chociaż nie obyło się bez wymiany zdań.
- A jak to było z Eriką? - spytała w pewnym momencie. Skecz nie chciał jej opowiadać o krzywdzie, jaką jej wyrządził, zabijając jej rodziców. Nie wiedział, jak na to zareaguje i czy czasem nie zrazi jej do siebie, co mogłoby być co najmniej złe w skutkach. W końcu czekał ich co najmniej rok treningu.
- Dowiedziała się o naszym istnieniu, więc ją przygarnąłem. - odpowiedział krótko, nie kłamiąc, lecz też nie mówiąc całkowitej prawdy. Fakt, że przebił swój skalpel przez serce jej matki na oczach Eriki chyba do końca jej i jego życia nie ujrzy światła dziennego. Nawet dla niego w niektórych chwilach jest traumatycznym wspomnieniem.
- Ale opowiedz coś więcej. Było bardziej 'normalnie', niż z nami, czy tak samo? - próbowała go dalej zachęcić. Postanowił szybko zmienić temat. Wpierw przewrócił smażonego w tym czasie naleśnika na drugą stronę.
- Wiesz, co mnie czasem zasmuca w życiu Aniołów Śmierci?
- Co takiego? - dziewczyna zdawała się być szczerze zainteresowaną tym, co Skecz chciał jej powiedzieć, co go bardzo ucieszyło. Ostatnimi czasy rzadko miał okazję mówić o czymś innym, niż praca.
- Odkąd człowiek dowiaduje się o naszym istnieniu, w jego głowie przestają istnieć jakiekolwiek przyziemne sprawy. Przestaje nawet na ich temat rozmawiać. Zauważyłaś?
- Ano - pewnie się zamyśliła, bo otworzyła lekko usta i spojrzała w górę. Przyłapał się na myśli, że z taką zamyśloną miną wygląda nawet uroczo. Po chwili jednak postanowił skupić się na naleśniku, który niestety się przypalił - rzeczywiście. Od wczoraj rozmawiamy tylko o przyłączeniu się do was. 
- Dobrze, że się zgodziłyście.
- Czemu?
- Chciałem wam dać zupełnie wolny i bezstresowy wybór, więc nie powiedziałem wam o jednej ważnej rzeczy. - Zobaczył jak wymownie patrzy na niego Ana, więc kontynuował - Otóż, jeśli byście się nie zgodziły... Musiałbym was zabić.
- Domyśliłam się. - skwitowała swoją wypowiedź uśmiechem, w którym chłopak dostrzegł pewną dozę dumy - Inaczej ktoś spoza organizacji by o was na pewno wiedział. 
- Fakt. Widzę, że jesteś inteligentna.
- Nie tylko. Potrafię też nie przypalić naleśnika. A raczej go nie spalić. 
Skecz zapomniał na krótki, lecz wystarczająco długi, by mocno przypalić naleśnik czas i teraz zamiast cienkiego plaska w kolorze, którego i tak nie potrafił nazwać, na patelni znajdowało się czarne, popękane koło. Skomentował swoją mała kuchenną porażkę, syknięciem, jakim miał w zwyczaju komentować coś, czego nie udało mu się zrobić dobrze i wyrzucił zwęglonego naleśnika do zlewu obok.
- Może ja to zrobię. - zaproponowała Ana, chociaż bardziej wyglądało to jak oznajmienie, niż propozycja, gdyż praktycznie wyrwała mu patelnię z ręki. Chłopak zaś, czując się już dosyć swobodnie, postanowił kontynuować rozmowę.
- Wracając do tematu. Jestem Aniołem już od ponad kilku lat i rzadko kiedy mam okazję porozmawiać swobodnie z kimś, spoza grona ludzi takich, jak ja, a wśród lepszych znajomości obecnie najczęściej rozmawia się o tym, o czym zwykli ludzie nawet nie mają zielonego pojęcia. Swoją drogą głupio brzmi to powiedzenie. No bo jak pojęcie może mieć jakikolwiek kolor?
- Czasami lepiej pewne sprawy pozostawić niewyjaśnionymi. A więc, skoro tak tęsknisz za 'ludzkimi' tematami, to lubię naleśniki z truskawkami. Kojarzą mi się z latem. I z życiem na kompletnej wsi, gdzie nawet nie mają kablówki. Chciałabym chociaż raz jeszcze odwiedzić swoją babcię.

      Cały poranek, aż do południa spędzili na rozmowach na zupełnie lekkie tematy takie jak ulubione potrawy, muzyka, opowiadali sobie nawzajem dowcipy i tak dalej. Na te parę godzin zupełnie zapomnieli o tym, co jest ciągle dookoła nich. Postanowili odsunąć na bok to, co było w sumie najważniejsze w tej chwili. Ale w końcu jakaś chwila przerwy im obu się przyda. Swoista chwila zapomnienia. Cały czar prysł, kiedy do domu wróciła Erika i z szerokim uśmiechem na ustach zawiadomiła wszystkich.
- Pakujcie się. Jutro spotykamy się z Radą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz